Miewam czasami problemy ze snem. Sporo wtedy rozmyślam. Gdybym miała tablet to pewnie wtedy powstawałoby sporo notek do tego bloga. Wracając do mojej bezsenności... myślałam ostatnio o tym, dlaczego z taką przyjemnością wracamy do miłych zdarzeń z dzieciństwa. Moim ulubionym bohaterem lat szczenięcych jest piecyk typu Farel. Jak byłam malutka, w domu było zimno, bo jeszcze (albo "już") w piecach węglowych się nie paliło - dogrzewana byłam takim piecykiem. Dzisiaj jak mam doła lub zmarznę - włączam sobie podobne grzadełko i napawam się nie tylko jego ciepłem, ale szumem, który wprowadza mnie w dziwny stan rozkosznego otępienia ;)
Lubię także zjeść sobie prawdziwą, świeżą bułkę z masłem i serem - popić ją mlekiem lub kakao - jak drzewiej, gdy jadłam podobne śniadanie przed szkołą. Wtedy bułki nie miały polepszaczy, mleko z worka po ugotowaniu pokrywało się grubym kożuchem (który uwielbiałam ściągać i zjadać), masło nie miało dodatków, a ser kupowany w kostce był serem przepysznym... Rozmarzyłam się i nadal nie wiem dlaczego powrót do podobnych wspomnień wzbudza w nas tyle miłych emocji i dlaczego tak rzadko doceniamy rzeczywistość, do której być może w przyszłości - będziemy z miłą chęcią wracać w swoich wspomnieniach...
Jakie są Wasze ulubione wspomnienia?
Mieliśmy identyczny piecyk (link do zdj. po kliknięciu) |
Tak "dudzinko",łza się w oku kręci ,a oczko jakieś takie zamglone ,prawie niedowidzące...
OdpowiedzUsuńZima jednak nie odpuściła,tylko młode sikoreczki baraszkują na gałązkach bzu przed kuchennym oknem :)
Buziaki :)
anonimowy tatinek:):):)
Oj Tatinku - otrzyj oko - za parę dni się zobaczymy :) Tylko roztopcie trochę tego śniegu, bo kto to widział śnieg na Wielkanoc? :)
Usuń