Właśnie jadę sobie Intercity z Katowic do Warszawy. Teoretycznie jazda pociągiem powinna przebiegać raczej bez przygód. Niestety nie ze mną. I wcale nie dlatego, że mam adhd czy inną przypadłość. Ja po prostu mam jakieś dziwne szczęście do różnych wydarzeń. W Katowicach odbyłam szybkie spotkanie przy kawie z Gosią i jeszcze nie do końca byłam zdecydowana na to czym i o której godzinie wrócę. Z jednej strony do wyboru miałam pociąg, z drugiej autobus. Ostatecznie wybrałam szybszy pociąg i dokonałam zakupu stosownego biletu w necie, ponieważ nie miałam przy sobie takiej gotówki. Dopiero na stacji uświadomiłam sobie, że nie ściągnęłam biletu na laptopa, ale nie zmartwiłam się tym zbytnio, bo przecież podobno w Intercity od paru miesięcy panoszy się Wi-Fi...
Przy okazji Wi-Fi przypomniałam sobie anegdotę z fanpage Bilet normalny czy ulgowy? tak
Pani podchodzi do bistro w naszym kinie z tekstem :
-ja poproszę kawę i to coś takiego darmowego
-ale co darmowego ?
-przed seansem się wyświetla, że zapraszamy do bistro na kawę no i nie pamiętam coś darmowego
-Wyświetla się : zapraszamy na darmowe WI-FI .
Wracając jednak do mojej podróży: wsiadłam, przyszła Pani Konduktor, więc poprosiłam o hasło do wi-fi, a tu... hasła nie ma, bo nie ma Wi-Fi, choć być miało. Ups. Nic to - powinnam mieć bilet na poczcie. Wchodzę - nie ma, a potwierdzenie wykonania przelewu nie wystarczy, bo potrzebny jest kod QR. Komórkę mam wiekową, więc wejście na stronę intercity się nie powiodło. Wyciągnęłam zatem swojego nibynowego rozładowanego smartfona. Doładowałam go, żeby przez kolejne pół godziny walczyć ze skonfigurowaniem netu. Oczywiście potem jeszcze musiałam sobie przypominać hasło (po jego przypomnieniu okazało się, że to nie hasła zapomniałam, a wklepywałam e-maila zamiast loginu...). Po godzinie na moim smartfonie pojawił się upragniony kod QR! Chwilę później ponownie w przedziale pojawiła się Pani Konduktor i... poprosiła o podanie nazwy biletu :D Widocznie po drodze okazało się, że kod QR aż tak bardzo potrzebny nie jest...
No cóż.
Takie przygody mam ciągle nie wiedzieć czemu. Nawet zakup dzisiejszego biletu na autobus z mojej wsi do Żor nie mógł odbyć się normalnie. Przez 5 min wydłubywałam 3.80 zł z portfela, żeby kierowca powiedział, że nie chce takich drobnych i chce wydać z 50 zł, które dojrzał w drugiej przegródce portfela...
No tak.
A teraz jadę spokojnie sama w przedziale, słucham Pustek i myślę sobie o tym jak bardzo zadziwia mnie piosenka, w której wokalistka śpiewa o tym jak się nudzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz