Urlop 2011 , cz. 2 Kappl
Drugiego dnia naszego urlopu poszliśmy na całość bez większych planów. Właściwie miał to być malutki spacerek po miasteczku, a zrobiła się z tego wielogodzinna wyprawa, z której doczłapaliśmy się do pokoju ok. 21.00 kompletnie wyczerpani :D
Najpierw opiszę miasteczko Kappl. Kappl jest małą mieścinką wciśniętą pomiędzy góry. Ludzie tam są niezwykle serdeczni - praktycznie każdy przechodzień nas pozdrawiał. Domki są bardzo zadbane, ukwiecone, chyba każdy oferuje pokoje. Podczas naszego pobytu turystów było mało, ponieważ jest to miejscowość oblężana przeważnie zimą oferując piękne pagórki do zjeżdżania. Wprawdzie latem można porządnie wyżyć się na rowerze czy z kijami do Nordic Walking (trasy są świetnie do tego przygotowane), ale miałam wrażenie, że ludzie tego nie doceniali (i całe szczęście, bo nie uśmiechało mi się jechać w tak zatłoczone miejsce jak Zakopane tego roku...).
Po drodze odwiedziliśmy kościółek, który zaskoczył nas swoją urodą. Przykościelny cmentarz także był przepiękny i nie miał w sobie nic z ciężkich, smutnych nagrobków. Wszystkie groby były lekkie, w podobnym, ażurowym stylu, bardzo zadbane, ukwiecone... W kościele znaleźliśmy stoisko z płytami CD, świeczkami i skarbonką, której nikt nie pilnował. (niestety w polskich kościołach rzadko się zdarzają takie widoki dlatego byliśmy w lekkim szoku). Natomiast na tablicy ogłoszeń parafialnych każda osoba, za którą odprawiana była msza - miała obok ogłoszenia umieszczone swoje zdjęcie, co dało obraz bliskości z jaką żyje ze sobą ta społeczność. Tutaj nie ma miejsca na anonimowość...
Po obejrzeniu kościoła mieliśmy iść do sklepu i do kwatery, ale zainteresowała nas dróżka pod górkę i uparłam się, (ku uciesze Misia), że chcę tam iść i damy radę :D Daliśmy, choć było baaaaardzo kręto i jeszcze bardziej stromo. Za to widoki były po prostu BOSKIE !
Oprócz pięknych, górskich pejzaży natrafialiśmy również na nieczynne, opuszczone latem wyciągi i restauracje. Zadziwiające, że nie cieszą się o tej porze roku powodzeniem, ale przyznam, że nie zmartwiło mnie to ani trochę :)
Niestety powrót z gór był mniej boski, bo w pewnym momencie 300 m, które mieliśmy w linii prostej do kwatery przerodziło się w kilka kilometrów, ponieważ nie ma tam żadnych skrótów. Nie da się po prostu zejść z góry na dół - trzeba iść bardzo długą serpentyną. Tak czy siak - gdybym miała powtórzyć nasz spacer - zrobiłabym to z wielką przyjemnością :)
Najpierw opiszę miasteczko Kappl. Kappl jest małą mieścinką wciśniętą pomiędzy góry. Ludzie tam są niezwykle serdeczni - praktycznie każdy przechodzień nas pozdrawiał. Domki są bardzo zadbane, ukwiecone, chyba każdy oferuje pokoje. Podczas naszego pobytu turystów było mało, ponieważ jest to miejscowość oblężana przeważnie zimą oferując piękne pagórki do zjeżdżania. Wprawdzie latem można porządnie wyżyć się na rowerze czy z kijami do Nordic Walking (trasy są świetnie do tego przygotowane), ale miałam wrażenie, że ludzie tego nie doceniali (i całe szczęście, bo nie uśmiechało mi się jechać w tak zatłoczone miejsce jak Zakopane tego roku...).
Po drodze odwiedziliśmy kościółek, który zaskoczył nas swoją urodą. Przykościelny cmentarz także był przepiękny i nie miał w sobie nic z ciężkich, smutnych nagrobków. Wszystkie groby były lekkie, w podobnym, ażurowym stylu, bardzo zadbane, ukwiecone... W kościele znaleźliśmy stoisko z płytami CD, świeczkami i skarbonką, której nikt nie pilnował. (niestety w polskich kościołach rzadko się zdarzają takie widoki dlatego byliśmy w lekkim szoku). Natomiast na tablicy ogłoszeń parafialnych każda osoba, za którą odprawiana była msza - miała obok ogłoszenia umieszczone swoje zdjęcie, co dało obraz bliskości z jaką żyje ze sobą ta społeczność. Tutaj nie ma miejsca na anonimowość...
Po obejrzeniu kościoła mieliśmy iść do sklepu i do kwatery, ale zainteresowała nas dróżka pod górkę i uparłam się, (ku uciesze Misia), że chcę tam iść i damy radę :D Daliśmy, choć było baaaaardzo kręto i jeszcze bardziej stromo. Za to widoki były po prostu BOSKIE !
Oprócz pięknych, górskich pejzaży natrafialiśmy również na nieczynne, opuszczone latem wyciągi i restauracje. Zadziwiające, że nie cieszą się o tej porze roku powodzeniem, ale przyznam, że nie zmartwiło mnie to ani trochę :)
Niestety powrót z gór był mniej boski, bo w pewnym momencie 300 m, które mieliśmy w linii prostej do kwatery przerodziło się w kilka kilometrów, ponieważ nie ma tam żadnych skrótów. Nie da się po prostu zejść z góry na dół - trzeba iść bardzo długą serpentyną. Tak czy siak - gdybym miała powtórzyć nasz spacer - zrobiłabym to z wielką przyjemnością :)
Urlop 2011 , cz. 2 Kappl
Reviewed by Dudzinka
on
12:18
Rating:
Boskie widoki!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, obejrzałam, czekam na cd.
OdpowiedzUsuńDzięki za maila informacyjnego. Zrobiłam, jak na załączonym obrazku, ale efektów nie widzę???
Tak Zuz - boskie :) Łapko - pewnie Twój szablon wymusza taki układ :)
OdpowiedzUsuńmatko jak pięknie! I mówi to zagorzała bałtycka urlopowiczka
OdpowiedzUsuńDo pewnego czasu wystarczyły mi nasze polskie cudne miejsca, ale odkąd liznęłam trochę Austrii chcę tam wrócić :) i tylko tam...
OdpowiedzUsuńMożna się zakochać :)
OdpowiedzUsuń